Czy oszczędzanie to same wyrzeczenia?
Oszczędzam od zawsze. Już w podstawówce miałam książeczkę SKO i zawsze byłam w czołówce, jeśli chodzi o ilość uzbieranych pieniędzy. I to nie dlatego, że miałam ich jakoś szczególnie dużo, tylko dlatego, że je konsekwentnie odkładałam i nie podbierałam. Zawsze wydawało mi się, że jestem w tym dobra i sporo na ten temat mogę powiedzieć. Aż wzięłam udział w wyzwaniu dotyczącym oszczędzania i okazało się, że nie zgadzam się z prawie każdym punktem i u mnie się kompletnie on nie sprawdza. Dało mi to trochę do myślenia, ale po czasie doszłam do wniosku, że jednak wolę swoje podejście. Bo oszczędzanie jest dla mnie, a nie odwrotnie. Nie chce mi się marnować życia na to, by siedzieć z długopisem i skrzętnie zliczać na co dziś wydałam pieniądze. Nie będę też rezygnować z wszystkiego, co lubię, bo mogę się bez tego obejść. Po długich przemyśleniach postanowiłam podzielić się z Wami fundamentami mojego zdroworozsądkowego podejście do oszczędzania, które odpowie na pytanie, czy oszczędzanie to same wyrzeczenia?
Jeżeli zaczniecie czytać o tym, jak zacząć oszczędzać to z pewnością traficie na zjawisko nazwane "efektem latte". Chodzi o to, że często pieniądze uciekają nam na różne drobne rzeczy, które kupujemy regularnie. Np. codzienna kawa- niby jednorazowa kwota jest niewielka, ale jak przeliczymy to w skali miesiąca, to robi się z tego całkiem spora suma. To może być ulubiona słodka bułka albo piwo. Jasne, jeżeli brakuje Ci do 10 i potrzebujesz przeorganizować swój budżet tak, żeby tych pieniędzy wystarczało, to znalezienie miejsca, w którym się one rozchodzą może być zbawienne.
Jeżeli jednak już panujesz nad swoimi finansami i odkładasz na jakiś wybrany (lub bliżej nieokreślony) cel, to nie do końca kupuję "efekt latte". Jeżeli bardzo lubię jakieś ciastko, które dajmy na to kosztuje 1,5zł, to nie chcę go sobie odmawiać, gdy mam na nie ochotę, tylko dlatego, że mogłabym na tym zaoszczędzić. Ja po prostu nie chcę. Jest wiele sposobów na to by zaoszczędzić i nie koniecznie jest to rezygnowanie z czegoś, co sprawia nam przyjemność.
Owszem, nawet małe sumy są istotne i warto odkładać nawet jeżeli miesięcznie nie są to duże kwoty. Jeżeli na koniec miesiąca zostaje 50zł to też warto je odłożyć. Ja nie mam stałej kwoty, którą odkładam na początku miesiąca, bo różnie kształtują się moje wydatki w ciągu miesiąca, więc po prostu odkładam to, co mi zostanie. Każdy poradnik powie, że robię źle, ale u mnie właśnie taki system sprawdza się bardziej.
Robiłam też kilka podejść do zapisywania swoich wydatków i zupełnie się to u mnie nie sprawdza. Zwariować można. Źle się czuję z rozliczaniem siebie samej z każdego grosze. Z jednej strony może i faktycznie pomaga to ujarzmić budżet, ale z drugiej to dla mnie przesada. Warto mieć kontrolę nad tym ile i na co się wydaje i umieć rozplanować wydatki, ale bez przesady, żeby rozliczać się z każdej wydanej złotówki. Czasami są takie miesiące, że wydaje więcej na jedzenie na mieście, bo mam częściej potrzebę gdzieś wyjść. Np. przed sesją króluje u nas pizza, bo ją uwielbiamy i na poprawę humoru, w nagrodę i dla relaksu ją zamawiamy. Może to zbędny wydatek, można by zjeść kanapki, ale czasami nie o to w życiu chodzi.
Staram się oszczędzać na co dzień, znajdować promocje na produkty spożywcze, robić zakupy w przemyślany sposób i nie kupować tego, co mi nie jest potrzebne. Co prawda nie robię jadłospisu na tydzień (też mi się to nie sprawdziło), ale nauczyłam się kupować tylko tyle jedzenia, ile jest mi potrzebne. Jeżeli coś jest w bardzo korzystnej cenie, to kupuję trochę więcej, jeżeli wiem, że się nie zepsuje, a na pewno to zużyję. Wiele razy muszę przemyśleć zakup jakiegoś ubrania, upewnić się, że na pewno jest mi potrzebne. I owszem często rezygnuję z zakupów po dłuższym zastanowieniu. Czasami nie kupuję czegoś w lumpeksie za 5zł, bo nie jest idealne. A skoro nie jest, to nie będę zadowolona i szybko przestanę to nosić i głupio wydam 5zł. Nie sprawia to jednak, że czuję się ograniczona, bo tego najbardziej bym nie chciała. I efekt jest taki, że dodaję zdjęcia na boga, a Facebook przypomina, że 3 lata temu byłam ubrana dokładnie tak samo :D.
Sposobów na oszczędzanie jest bardzo dużo. Moimi finansowymi lifehackami podzieliłam się z Wami w tym tekście i nadal ze wszystkich korzystam. Trzeba tylko chcieć poszukać- można próbować wygrywać konkursy i sprzedawać nagrody, brać udział w promocjach bankowych, wykorzystywać darmowe próbki itd.
To jest moja najważniejsza (jeśli nie jedyna) zasada dotycząca oszczędzania. Mam oddzielne konto, na które przelewam oszczędności i te pieniądze są dla mnie święte. Generalnie odkładam na aplikacje, ale gdy chcę gdzieś pojechać to szacuję koszty podróży i zbieram na wyjazd. Nie jest więc tak, że nie korzystam z odłożonych pieniędzy, bo one są przecież dla mnie. Jeżeli jednak zbieram na jakiś konkretny cel, to nie podbieram z odłożonych pieniędzy na nic innego. To jest zasada bezwzględna. Jeżeli coś mi się podoba, ale nie mam na to akurat "bieżących" pieniędzy to trudno. Może jeszcze będzie okazja to kupić, może dojdę do wniosku, że tego nie potrzebuję- różnie bywa, ale to co odłożone jest święte i koniec. Ta zasada pomaga oszczędzić, bo co z tego, że możesz odłożyć jakąś kwotę, skoro za chwilę po nią sięgniesz?
Moje podejście do oszczędzania jest dosyć swobodne. Czy oszczędzanie to same wyrzeczenia? Nie. Moim zdaniem oszczędzanie ma być dla nas, ma być sposobem na osiągnięcie jakiegoś większego celu- np. zorganizowania fajnego wyjazdu. Jasne, są w życiu sytuacje, kiedy trzeba zacisnąć pasa i szukać oszczędności wszędzie, ale jeżeli nie ma takiej konieczności, to uważam, że nie warto zaciskać pasa na siłę, bo życie trwa również tu i teraz, nie tylko w przyszłości.
Oszczędzanie to życie bez przyjemności?
Jeżeli zaczniecie czytać o tym, jak zacząć oszczędzać to z pewnością traficie na zjawisko nazwane "efektem latte". Chodzi o to, że często pieniądze uciekają nam na różne drobne rzeczy, które kupujemy regularnie. Np. codzienna kawa- niby jednorazowa kwota jest niewielka, ale jak przeliczymy to w skali miesiąca, to robi się z tego całkiem spora suma. To może być ulubiona słodka bułka albo piwo. Jasne, jeżeli brakuje Ci do 10 i potrzebujesz przeorganizować swój budżet tak, żeby tych pieniędzy wystarczało, to znalezienie miejsca, w którym się one rozchodzą może być zbawienne.
Jeżeli jednak już panujesz nad swoimi finansami i odkładasz na jakiś wybrany (lub bliżej nieokreślony) cel, to nie do końca kupuję "efekt latte". Jeżeli bardzo lubię jakieś ciastko, które dajmy na to kosztuje 1,5zł, to nie chcę go sobie odmawiać, gdy mam na nie ochotę, tylko dlatego, że mogłabym na tym zaoszczędzić. Ja po prostu nie chcę. Jest wiele sposobów na to by zaoszczędzić i nie koniecznie jest to rezygnowanie z czegoś, co sprawia nam przyjemność.
Liczy się każdy grosz!
Owszem, nawet małe sumy są istotne i warto odkładać nawet jeżeli miesięcznie nie są to duże kwoty. Jeżeli na koniec miesiąca zostaje 50zł to też warto je odłożyć. Ja nie mam stałej kwoty, którą odkładam na początku miesiąca, bo różnie kształtują się moje wydatki w ciągu miesiąca, więc po prostu odkładam to, co mi zostanie. Każdy poradnik powie, że robię źle, ale u mnie właśnie taki system sprawdza się bardziej.
Robiłam też kilka podejść do zapisywania swoich wydatków i zupełnie się to u mnie nie sprawdza. Zwariować można. Źle się czuję z rozliczaniem siebie samej z każdego grosze. Z jednej strony może i faktycznie pomaga to ujarzmić budżet, ale z drugiej to dla mnie przesada. Warto mieć kontrolę nad tym ile i na co się wydaje i umieć rozplanować wydatki, ale bez przesady, żeby rozliczać się z każdej wydanej złotówki. Czasami są takie miesiące, że wydaje więcej na jedzenie na mieście, bo mam częściej potrzebę gdzieś wyjść. Np. przed sesją króluje u nas pizza, bo ją uwielbiamy i na poprawę humoru, w nagrodę i dla relaksu ją zamawiamy. Może to zbędny wydatek, można by zjeść kanapki, ale czasami nie o to w życiu chodzi.
Zawsze się znajdzie sposób
Sposobów na oszczędzanie jest bardzo dużo. Moimi finansowymi lifehackami podzieliłam się z Wami w tym tekście i nadal ze wszystkich korzystam. Trzeba tylko chcieć poszukać- można próbować wygrywać konkursy i sprzedawać nagrody, brać udział w promocjach bankowych, wykorzystywać darmowe próbki itd.
Odłożone = święte
To jest moja najważniejsza (jeśli nie jedyna) zasada dotycząca oszczędzania. Mam oddzielne konto, na które przelewam oszczędności i te pieniądze są dla mnie święte. Generalnie odkładam na aplikacje, ale gdy chcę gdzieś pojechać to szacuję koszty podróży i zbieram na wyjazd. Nie jest więc tak, że nie korzystam z odłożonych pieniędzy, bo one są przecież dla mnie. Jeżeli jednak zbieram na jakiś konkretny cel, to nie podbieram z odłożonych pieniędzy na nic innego. To jest zasada bezwzględna. Jeżeli coś mi się podoba, ale nie mam na to akurat "bieżących" pieniędzy to trudno. Może jeszcze będzie okazja to kupić, może dojdę do wniosku, że tego nie potrzebuję- różnie bywa, ale to co odłożone jest święte i koniec. Ta zasada pomaga oszczędzić, bo co z tego, że możesz odłożyć jakąś kwotę, skoro za chwilę po nią sięgniesz?
Moje podejście do oszczędzania jest dosyć swobodne. Czy oszczędzanie to same wyrzeczenia? Nie. Moim zdaniem oszczędzanie ma być dla nas, ma być sposobem na osiągnięcie jakiegoś większego celu- np. zorganizowania fajnego wyjazdu. Jasne, są w życiu sytuacje, kiedy trzeba zacisnąć pasa i szukać oszczędności wszędzie, ale jeżeli nie ma takiej konieczności, to uważam, że nie warto zaciskać pasa na siłę, bo życie trwa również tu i teraz, nie tylko w przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)