Czy warto pojechać do Olsztyna?
Jeżeli tak jak ja nigdy wcześniej nie byliście w Olsztynie, ani w warmińsko -mazurskim, ani nawet na Mazurach, to odpowiedź jest krótka: WARTO! Olsztyn jest pięknym miastem. Jeżeli miałabym je jakoś określić to nazwałabym je zielonym miastem. Jest tam mnóstwo świetnie zagospodarowanych parków, piękna dolina rzeki, kilkanaście jezior, Green Festival i cudowna, nowa komunikacja miejska z zielonymi autobusami i tramwajami. Nawet wydział prawa jest zielony, ale ten akurat nie robi wrażenia. Dzisiaj przygotowałam dla Was tekst z krótkim przewodnikiem po Olsztynie, mapą kulinarną i moimi wrażeniami.
W Olsztynie spędziliśmy 5 dni. Pogoda była bardzo różna- trochę deszczu, sporo chmur i trochę łapanego słońca. Olsztyn ma jednak tę zaletę, że nie jest to jedynie kurort, w którym nie ma nic do robienia, gdy pogoda jest średnia. Włóczyć się malowniczymi uliczkami można bez końca i za to uwielbiam takie miasta.
W Olsztynie jest kilkanaście jezior, więc wybór tego odpowiedniego jest dość trudny. Najpierw więc ogarnęliśmy te najbardziej znane: Ukiel i Kortowskie. Nad jeziorem Ukiel odbywał się też Green Festiwal, czyli festiwal muzyczny, który trwał podczas naszego pobytu, choć my akurat się na niego nie wybieraliśmy. Za to w przyszłości kto wie, bo zapowiadał się fajnie. Sama plaża nad Ukielem zdecydowanie mnie nie przekonała. Mała plaża, wydzielone kąpielisko, dużo ludzi i przede wszystkim komercja. Nad Kortowskim było już nieco lepiej, bo tam jest przyzwoita wypożyczalnia sprzętu wodnego w bardzo rozsądnych cenach. Za godzinę pływania rowerkiem wodnym zapłaciliśmy chyba 12zł, więc naprawdę ok. Plaża jednak znów niewielka, za to pełna dzieciaków z kolonii. Wiecie, to nie jest złe, ale po prostu zupełnie nie dla nas.
Jeśli chodzi o jeziora to najwięcej czasu spędziliśmy nad Jeziorem Długim. Tam nie ma wyznaczonego kąpieliska, ale za to są niesamowite widoki, chodnik i ścieżka rowerowa biegnące dookoła jeziora. Przy moście znaleźliśmy jednak dwa drewniane leżaki i bardzo ładne zejście do jeziora i to miejsce stało się naszym ulubionym. Co prawda, żeby się wykąpać trzeba było obrać strategiczny moment i wpatrywać się w niebo na zasadzie: czy zaraz nie zajdzie słońce? Ale i tak było warto!
W soboty o 16 spod Ratusza wyrusza wycieczka po Olsztynie z przewodnikiem. Darmowa wycieczka z bardzo fajnym przewodnikiem. Aż żal nie skorzystać. My byliśmy i bardzo polecam. Samemu można się powłóczyć, można poczytać informacje w internecie, ale od przewodnika zawsze dowiecie się najwięcej.
Dzięki przewodnikowi dowiedziałam się np., że przez Olsztyn biegnie szlak św. Jakuba i spacerując po mieście można napotkać na chodniku muszle, które w całej Europie ten właśnie szlak wyznaczają. Czad! Jest też makieta miasta. Mnie makiety zupełnie nie jarają i nie widzę w tym nic ciekawego, ale ta została wykonana na jubileusz miasta z... kluczy mieszkańców! I ten pomysł już mnie do makiety przekonał, bo jest fajny, ciekawy i coś symbolizuje. Gdyby nie przewodnik, nie miałabym o tym pojęcia.
W mieście jest też dużo nawiązań do Kopernika, który kilka lat mieszkał w Olsztynie, a przez większą część życia był biskupem warmińskim. Jest też więc olsztyńskie planetarium, które na pewno jest dobrą opcją, gdy pogoda nie dopisuje i obserwatorium. My wybraliśmy się do obserwatorium na nocne obserwowanie gwiazd w tym czasie, w którym spadały perseidy. Pan opowiadał o gwiazdozbiorach i wybrane pokazywał przez teleskop. Ja w międzyczasie wypatrywałam tych spadających i udało się złapać dwie. :)
A gdy pogoda nie dopisuje bardzo polecam Papugarnię, o której trochę napisałam już w poprzednim tekście. Naprawdę bardzo, bardzo polecam! Świetnie zorganizowane miejsce, fantastyczny personel, który zna się na rzeczy i wyjątkowe doświadczenie. Wiem, że takich miejsc jest już coraz więcej, ale jak dla mnie warto wydać pieniądze na te urocze zwierzątka.
No dobra, to czas na najważniejsze, czyli jedzenie!
1. Nic odkrywczego, bo to Greenway, ul. Prosta 10, ale jest szybko, smacznie i tanio. Nigdy nie sądziłam, że tak się przekonam do wege jedzenie, ale jest super. Na zdjęciu warmiaczki- pychota!
2. Lody Kroczek, Kołłątaja 10 i na Starym Mieście- to było coś tak pysznego, że żadne słowa tego nie opiszą. Moje pomarańczowo- imbirowe. Niebo w gębie, no!
3. Pyszny makaron w Restauracji Tyszkiwicz, ul. Kołłątaja 15. To jest opcja, gdy chcecie zjeść "na bogato", ale nie wydać milionów monet. U mnie makaron z kurczakiem, gorgonzolą i orzechami włoskimi za 20zł, Karol miał stek wołowy z jajkiem sadzonym za 18. Lokal bardzo przyjemnie urządzony i dal odmiany nie jest to bar mleczny, więc wiecie, czasem trzeba :D
Jeszcze taka pyszna bagietka gdzieś na ul. Prostej. Niestety nie mogę odnaleźć w internecie (zapamiętałam jako Kuźnia Smaku). Taka bagietka z szynką parmeńską, mozarellą, rukolą za 10zł- pychotka. Mieli też panini, bubble waffle i pewnie inne pyszności.
I jeszcze miejsca, w których nie zrobiłam zdjęć:
Burgerownia, Mochnackiego 3- duże porcje, dobra cena i pyszne mięsko
126pub, Kołłątaja 22 - pyszne drinki na bazie piwa i fajne codzienne promocje, warto wpaść :) Właśnie sobie przypomniałam, że jednak mam zdjęcie, więc wrzucę je niebawem na instagrama.
W Olsztynie spędziliśmy 5 dni. Pogoda była bardzo różna- trochę deszczu, sporo chmur i trochę łapanego słońca. Olsztyn ma jednak tę zaletę, że nie jest to jedynie kurort, w którym nie ma nic do robienia, gdy pogoda jest średnia. Włóczyć się malowniczymi uliczkami można bez końca i za to uwielbiam takie miasta.
W Olsztynie jest kilkanaście jezior, więc wybór tego odpowiedniego jest dość trudny. Najpierw więc ogarnęliśmy te najbardziej znane: Ukiel i Kortowskie. Nad jeziorem Ukiel odbywał się też Green Festiwal, czyli festiwal muzyczny, który trwał podczas naszego pobytu, choć my akurat się na niego nie wybieraliśmy. Za to w przyszłości kto wie, bo zapowiadał się fajnie. Sama plaża nad Ukielem zdecydowanie mnie nie przekonała. Mała plaża, wydzielone kąpielisko, dużo ludzi i przede wszystkim komercja. Nad Kortowskim było już nieco lepiej, bo tam jest przyzwoita wypożyczalnia sprzętu wodnego w bardzo rozsądnych cenach. Za godzinę pływania rowerkiem wodnym zapłaciliśmy chyba 12zł, więc naprawdę ok. Plaża jednak znów niewielka, za to pełna dzieciaków z kolonii. Wiecie, to nie jest złe, ale po prostu zupełnie nie dla nas.
Jeśli chodzi o jeziora to najwięcej czasu spędziliśmy nad Jeziorem Długim. Tam nie ma wyznaczonego kąpieliska, ale za to są niesamowite widoki, chodnik i ścieżka rowerowa biegnące dookoła jeziora. Przy moście znaleźliśmy jednak dwa drewniane leżaki i bardzo ładne zejście do jeziora i to miejsce stało się naszym ulubionym. Co prawda, żeby się wykąpać trzeba było obrać strategiczny moment i wpatrywać się w niebo na zasadzie: czy zaraz nie zajdzie słońce? Ale i tak było warto!
W soboty o 16 spod Ratusza wyrusza wycieczka po Olsztynie z przewodnikiem. Darmowa wycieczka z bardzo fajnym przewodnikiem. Aż żal nie skorzystać. My byliśmy i bardzo polecam. Samemu można się powłóczyć, można poczytać informacje w internecie, ale od przewodnika zawsze dowiecie się najwięcej.
Dzięki przewodnikowi dowiedziałam się np., że przez Olsztyn biegnie szlak św. Jakuba i spacerując po mieście można napotkać na chodniku muszle, które w całej Europie ten właśnie szlak wyznaczają. Czad! Jest też makieta miasta. Mnie makiety zupełnie nie jarają i nie widzę w tym nic ciekawego, ale ta została wykonana na jubileusz miasta z... kluczy mieszkańców! I ten pomysł już mnie do makiety przekonał, bo jest fajny, ciekawy i coś symbolizuje. Gdyby nie przewodnik, nie miałabym o tym pojęcia.
W mieście jest też dużo nawiązań do Kopernika, który kilka lat mieszkał w Olsztynie, a przez większą część życia był biskupem warmińskim. Jest też więc olsztyńskie planetarium, które na pewno jest dobrą opcją, gdy pogoda nie dopisuje i obserwatorium. My wybraliśmy się do obserwatorium na nocne obserwowanie gwiazd w tym czasie, w którym spadały perseidy. Pan opowiadał o gwiazdozbiorach i wybrane pokazywał przez teleskop. Ja w międzyczasie wypatrywałam tych spadających i udało się złapać dwie. :)
A gdy pogoda nie dopisuje bardzo polecam Papugarnię, o której trochę napisałam już w poprzednim tekście. Naprawdę bardzo, bardzo polecam! Świetnie zorganizowane miejsce, fantastyczny personel, który zna się na rzeczy i wyjątkowe doświadczenie. Wiem, że takich miejsc jest już coraz więcej, ale jak dla mnie warto wydać pieniądze na te urocze zwierzątka.
No dobra, to czas na najważniejsze, czyli jedzenie!
1. Nic odkrywczego, bo to Greenway, ul. Prosta 10, ale jest szybko, smacznie i tanio. Nigdy nie sądziłam, że tak się przekonam do wege jedzenie, ale jest super. Na zdjęciu warmiaczki- pychota!
2. Lody Kroczek, Kołłątaja 10 i na Starym Mieście- to było coś tak pysznego, że żadne słowa tego nie opiszą. Moje pomarańczowo- imbirowe. Niebo w gębie, no!
3. Pyszny makaron w Restauracji Tyszkiwicz, ul. Kołłątaja 15. To jest opcja, gdy chcecie zjeść "na bogato", ale nie wydać milionów monet. U mnie makaron z kurczakiem, gorgonzolą i orzechami włoskimi za 20zł, Karol miał stek wołowy z jajkiem sadzonym za 18. Lokal bardzo przyjemnie urządzony i dal odmiany nie jest to bar mleczny, więc wiecie, czasem trzeba :D
Jeszcze taka pyszna bagietka gdzieś na ul. Prostej. Niestety nie mogę odnaleźć w internecie (zapamiętałam jako Kuźnia Smaku). Taka bagietka z szynką parmeńską, mozarellą, rukolą za 10zł- pychotka. Mieli też panini, bubble waffle i pewnie inne pyszności.
I jeszcze miejsca, w których nie zrobiłam zdjęć:
Burgerownia, Mochnackiego 3- duże porcje, dobra cena i pyszne mięsko
126pub, Kołłątaja 22 - pyszne drinki na bazie piwa i fajne codzienne promocje, warto wpaść :) Właśnie sobie przypomniałam, że jednak mam zdjęcie, więc wrzucę je niebawem na instagrama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)