Kosmetyczne przyjemności i leniuchowanie czyli Ulubione w listopadzie

Nie lubię listopada. Nie lubię i tyle. Pisałam nawet o 6 sposobach, jak przeżyć listopad. I w sumie wiele się u mnie nie zmieniło. Rozpieszczam się dobry jedzeniem, pięknie pachnącymi kosmetykami i po prostu zaktowiczam się w domu. To jest dla mnie czas w roku, który trzeba przeczekać. Jestem mniej wydajna i tyle. Trzeba to zaakceptować i się na siebie nie wkurzać. Mniej mnie w sieci, mniej publikuję, mniej pisze i w ogóle mniej mi się chce. Co nie oznacza, że w listopadzie nie robiłam nic, bo wbrew pozorom pracy miałam całkiem sporo. Ale takie studia sobie wybrałam. :) W pierwszym momencie, gdy zorientowałam się, że kończy się listopad, pomyślałam, że nie będę miała zupełnie o czym napisać- ŚWIETNIE. Po prostu super, tak przeżyć miesiąc, żeby nie móc znaleźć w nim nic fajnego. Ale zatrzymałam się na chwilę, usiadłam, pomyślałam i jednak kilka dobrych punktów znalazłam. Nie było tak źle, choć muszę przyznać, że był to dla mnie bardzo męczący miesiąc.





1. Odżywka do włosów w sprayu Gliss Kur



 Nie wiem, czy ta odżywka ma jakieś magiczne działanie, bo ja takiego nigdy nie widzę. Lepiej rozczesują się włosy i chyba lepiej się układają, ale nie wiem, bo potem i tak zakładam czapkę, więc dalszego efektu nie ma. Ta odżywka pachnie jednak tak pięknie, że mogłabym jej używać, nawet gdyby nie robiła zupełnie nic, bo to dla mnie po prostu przyjemność.



2. Baza proteinowa do hybryd Indigo                                                                                                             

Mam beznadziejne paznokcie. Hybrydy zrobione u kosmetyczki, która zna się na swoim fachu i innym trzymają się ponad miesiąc, u mnie mają szansę na max. 2 tygodnie. Więc gdy robiłam je sobie sama generalnie starzały mi maksymalnie na tydzień i trochę mnie to denerwowało. Bazie Indigo nie przeszkadza to, że moje paznokcie są miękkie i się wyginają. Ona nie pęka i wygina się razem z nimi, a dzięki temu 2 tygodnie w jednym kolorze stają się realne, a to duży sukces!


3. 500 osób na Instagramie 


Wiem, że 500 to nie jest jakaś zawrotna liczba, ale dla mnie to pewien kamień milowy i bardzo, bardzo się z tego cieszę. Na Instagramie jestem względnie aktywna i staram się nagrywać InstaStories, więc jeśli chcecie być na bieżąco, to zapraszam na @nikolatkacz. Będziecie dla mnie motywacją do rozwijania konta, wierzę w Was, bo jest Was tu sporo więcej, niż 500 osób. :)


4. Krem do twarzy Evree różany 


Evree to firma, którą lubię od dawna i nie raz o niej wspominałam. Ten krem dobrze nawilża, ma lekką formułę, ale przede wszystkim obłędny zapach. To po prostu przyjemność nakładać go na twarz. Dla mnie to bardzo ważne, bo dzięki temu w ogóle pamiętam o pielęgnacji. I czuję się dużo bardziej rozpieszczona. Polecam z całego serducha! Teraz z evree można wygrać kosmetyki warte 200zł i wyjazd od USA. Tutaj są szczegóły. Trzymam kciuki i zachęcam bardzo, bo konkursy to świetna okazja na doświadczenie czegoś nowego.



5. Konferencja naukowa 


Co prawda ostatniego listopada, ale jednak miałam ogromny zaszczyt wystąpić jako prelegent na konferencji naukowej. To dla mnie ogromne wyróżnienie i wielki zaszczyt. Do tej pory nawet nie przymierzałam się do pisania abstraktów na konferencje, bo miałam poczucie, że jestem niewystarczająco mądra, żeby dzielić się swoimi spostrzeżeniami na poważnej konferencji naukowej. Okazało się, że mój tekst o #metoo, niejako wiąże się z tematem konferencji. Postanowiłam więc zgłebic temat, rozwinąć myśl i spróbować. Udało się i bardzo się z tego cieszę! Pamiętajcie, że zawsze warto próbować, bo żałowanie, że się nie spróbowało jest czymś najgorszym, a szansa, że się uda jest zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)

Copyright © 2014 Nikola Tkacz - blog lifestylowy , Blogger