Prawo na Uniwersytecie Łódzkim - moje wrażenia po 3 latach
Niedawno włączyłam się w akcję #copomaturze i napisałam tekst, w którym przybliżyłam Wam moją drogę pomaturalnych decyzji. Wybór studiów to nie jest łatwa sprawa, szczególnie, że od razu po maturze, naprawdę mało kto, dokładnie wie o czym marzy i co chce robić w przyszłości. Ja nie miałam pojęcia i trochę przypadkiem wylądowałam na prawie. W zasadzie to po prostu nie miałam lepszego pomysłu, a to rozwiązanie wydawało mi się całkiem rozsądne - dobrze napisałam maturę, łatwo mi przychodzi przyswajanie wiedzy i nauka na pamięć, a do tego jestem wygadana, więc w zasadzie czemu nie? I czasami, gdy nadchodzi kryzys (a nadchodzi regularnie), to trochę zazdroszczę tym, którzy od dziecka marzyli o tym, żeby być częścią wymiaru sprawiedliwości. Chyba im trochę łatwiej, bo nie zadają sobie pytania - jak to się w ogóle stało, że ja tutaj jestem? Jest wiele momentów, w których nie lubię moich studiów i podobno to widać, gdy o nich piszę, ale dobrze wiecie, że gdybym zupełnie nie widziała sensu w studiowaniu, to bym zrezygnowała, bo nie lubię średnich rozwiązań. Ale do rzeczy - jeżeli stoisz przed wyborem kierunków studiów i zastanawiasz się nad prawem, to opowiem Ci dzisiaj, jak z mojej perspektywy wyglądają studia prawnicze na Uniwersytecie Łódzkim. Postaram się odpowiedzieć na najczęściej zadawane pytania i podzielić się praktycznymi informacjami.
Czy jest trudno?
Jak mówię gdzieś, że studiuję prawo, to to pytanie słyszę właśnie najczęściej. Ewentualnie, jak bardzo trudno jest? Prawo ma tę mityczna opinię trudnych studiów. Czy to prawda? I tak i nie. Na pewno nie są to łatwe studia i znajdziecie wiele dużo przyjemniejszych kierunków, których ukończenie wymaga znacznie mniej pracy i wysiłku. Ale nie oszukujmy się, to nie są najtrudniejsze studia świata. Poza medycyną, mamy jeszcze większość kierunków z politechniki. Można się chyba pokusić o stwierdzenie, że to najbardziej wymagający kierunek humanistyczny.
Faktycznie, nauki jest dużo. Nie oszukujmy się, że nauczysz się do egzaminu w 2 dni (chociaż takie oczywiście też bywają), bo zazwyczaj 2 tygodnie to nadal za mało. Trzeba pracować i dużo się uczyć, ale nie są to jakieś ilości, których nie da się opanować i trzeba nie spać całymi nocami.
Może nie będę do końca obiektywna, bo jestem z tych, którym nauka przychodzi łatwo, ale przez całe studia nie uczyłam się nigdy dłużej niż do 19:30. No dobra, parę razy zdarzyło mi się później, ale to dlatego, że chciałam, a nie musiałam.
Faktycznie, nauki jest dużo. Nie oszukujmy się, że nauczysz się do egzaminu w 2 dni (chociaż takie oczywiście też bywają), bo zazwyczaj 2 tygodnie to nadal za mało. Trzeba pracować i dużo się uczyć, ale nie są to jakieś ilości, których nie da się opanować i trzeba nie spać całymi nocami.
Może nie będę do końca obiektywna, bo jestem z tych, którym nauka przychodzi łatwo, ale przez całe studia nie uczyłam się nigdy dłużej niż do 19:30. No dobra, parę razy zdarzyło mi się później, ale to dlatego, że chciałam, a nie musiałam.
Czy trzeba się uczyć na pamięć?
To chyba drugie najczęściej zadawane pytanie - czy my tych kodeksów wszystkich musimy uczyć się na pamięć? Bo ktoś gdzieś tak słyszał, że podobno tak. Nie wiem, jak to wygląda na innych uniwersytetach, ale myślę, że dość podobnie - na UŁ nie uczymy się kodeksów na pamięć. Są jednak przepisy, które warto znać na pamięć - i tak na przykład uczyłam się pierwszych artykułów kodeksu karnego. Są konkretne artykuły, których treść najbardziej precyzyjnie oddasz, znając je właśnie na pamięć. Ucząc się na pamięć, masz też pewność, że o niczym nie zapomnisz i nie pominiesz żadnego elementu. Ale nawet jeśli uczę się czegoś na pamięć, to nie jest tak, że potem klepię to bez zrozumienia. Przepis to taka podstawa, minimum, pewien szkielet wypowiedzi. Znając go na pamięć (chociaż mniej więcej) łatwiej jest później zbudować resztę wypowiedzi, ale to trzeba zrozumieć. Myślę więc, że naukę na pamięć można potraktować w pewnych sytuacjach jako narzędzie, które ułatwia sprawę, ale zdecydowanie nie mamy poleceń z serii: podaj treść artykułu 435 Kodeksu Cywilnego. Także luzik - podstawą jest nauczyć się czytać teksty prawne i je rozumieć.
Specyfika studiów
To jest chyba właśnie ten punkt, który sprawia, że czytając moje wypowiedzi, można odnieść wrażenie, że uważam, że prawo jest nudne i beznadziejne. Bo moim zdaniem trochę tak jest. W samym prawie są dziedziny, które mnie interesują. Kilka dni temu, rozliczając rok, musiałam wypełnić deklarację, w której wybierałam specjalizację. Nawet nie wiecie, jak podekscytowana wychodziłam z dziekanatu po wpisaniu słowa: prawnokarna! A teraz siedzę i w głowie rodzą mi się kolejne pomysły tematów, o których chciałabym napisać pracę magisterską. Są tematy, w które jak się wkręcę, to siedzę i czytam orzecznictwo i artykuły. Ale generalnie studia są dla mnie nudne. Prawo w Polsce nie wygląda jak w How to get away with a murder (chociaż może to lepiej..). Wiele przedmiotów jest po prostu nudnych, chociaż wiadomo, że każdego interesuje coś innego. Są tacy, którzy uważają Powszechną Historię Państwa i Prawa za jeden z najciekawszych przedmiotów, a ja zaczynałam płakać, jak musiałam się tego uczyć. A równie porywających przedmiotów jest dla mnie zdecydowanie więcej niż mniej. To przez większość czasu nudne i żmudne studia. Trzeba czasami zagryźć zęby i nauczyć się tego, co nas niezbyt interesuje. No ale nie mówię, bo są ludzie, dla których większość przedmiotów jest fascynująca - im z pewnością jest łatwiej. Wybierając się na prawo, musisz jednak mieć świadomość, że trzeba przejść przez różne dziedziny i niekoniecznie wszystkie będą dla Ciebie równie atrakcyjne.
Dla kogo jest prawo
Myślę, że żeby skończyć prawo trzeba być wytrwałym i nie poddawać się łatwo. Jeżeli nie jesteś fanem historii, to pierwszy rok będzie męczarnią, bo składa się prawie w całości z historii. Musisz być gotowy na dużą ilość nauki i mnóstwo stron do przeczytania. Na to, że niejednokrotnie trzeba będzie nauczyć się czegoś na pamięć, albo przebrnąć przez coś, co zupełnie Cię nie będzie interesowało. To się da zrobić, tylko trzeba się spiąć i widzieć w tym cel. Ktoś się mnie kiedyś zapytał - to co ty robisz na tych studiach, skoro są dla ciebie takie nudne? Ja po prostu widzę swoje możliwości po studiach i one są moim celem. Jeszcze nie wiem dokładnie, który z zawodów prawniczych to właśnie ten, ale czuję, że niezależnie od wybranej drogi, będę dobrym prawnikiem i będę się w tym realizować. I to właśnie mój cel, który sprawia, że nadal studiuję, choć chciałam to z płaczem rzucić w cholerę nie raz. Ale powiem Ci na pociechę, że z roku na rok jest coraz lepiej i podczas tej sesji już nie myślałam o tym, żeby rzucać studia, nie sprawdzałam kierunków, które oferuje moja uczelnia, a popłakałam się tylko raz.
Prawo na UŁ
Jak to wygląda konkretnie na UŁ? Z takich ważniejszych rzeczy - przez pierwsze trzy lata mamy wszyscy te same przedmioty, możemy sobie wybrać jakiś jeden fakultet i ewentualnie jakieś dodatkowe laboratoria, czy coś w tym stylu, ale generalnie wszyscy idziemy tym samym programem. Od czwartego roku możemy wybierać specjalizacje (do wyboru są: karna, cywilna, publiczna, europejska i gospodarcza). W ramach specjalizacji mamy określone przedmioty, ale mamy nadal przedmioty wspólne dla całego kierunku. Plan jest więc dość sztywny, np. na UJ swoboda wyboru jest szersza, ale ma to też swoje wady. Na zajęcia zapisujemy się przez system USOS i nie mamy stałych grup. Z jednej strony jest to fajne, bo można poznać wiele osób, ale z drugiej strony bez stałych grup dużo trudniej jest nawiązywać przyjaźnie, bo może być tak, że spotkasz kogoś przez pięć lat tylko na jednych zajęciach. Poza tym walka o miejsca na USOSie rządzi się swoimi prawami i teoretycznie możesz samodzielnie ułożyć sobie plan, ale może okazać się tak, że nie zdążysz kliknąć i zajęcia się pokrywają w czasie i później trzeba kombinować.
Jeśli chodzi o zajęcia i wykładowców, to myślę, że jest jak wszędzie, czyli bardzo różnie. Są świetne zajęcia, które rozwijają, uczą myśleć i dużo wnoszą, a są takie, na których już naprawdę nie wiesz, co robić, żeby nie umrzeć z nudów, bo skończyły się pomysły na hasła do rysowanych kalambur. Są normalne egzaminy, na które jak się na uczysz, to zdasz, a są takie, które bardziej przypominają loterię niż sprawiedliwie oceniany egzamin, ale wszystko jest do przejścia.
Czy poszłabym na prawo drugi raz?
To jest moje kolejne ulubione pytanie. Podczas kryzysów, mówię, że nigdy! Drugi raz na pewno bym tego nie zrobiła! Ale jak myślę o tym na spokojnie (na przykład po sesji :D ), to w zasadzie do dzisiaj nie wymyśliłam innego kierunku, na który mogłabym pójść i mieć gwarancję, że będę mi się tam bardzo podobać, wszystko będzie ciekawe i rozwijające, a potem dostanę świetną pracę, w której będę się realizować i jeszcze mi dobrze zapłacą. A skoro do dziś tego nie wymyśliłam, to chyba wychodzi na to, ze drugi raz też poszłabym na prawo. Bo może nie mam wypieków na twarzy, gdy słyszę słowo kodeks, ale myślę sobie, że jestem w tym naprawdę dobra i mam możliwości, by zostać świetnym prawnikiem. Poza tym lubię tę wyjątkowość prawniczą i pewną formę- togi, sąd, procedury, określone zwroty itd.. Więc mimo tego, że niejednokrotnie miałam kryzys na tych studiach i pewnie jeszcze nie raz będę miała (witajcie prawo handlowe i proceduro cywilna!), ale koniec końców, myślę, że zdecydowałabym się jeszcze raz.
Mam nadzieję, że jeśli zastanawiasz się nad wyborem studiów prawniczych, to mój tekst w jakiś sposób Ci pomógł, a jeśli masz nadal jakieś pytania, to śmiało napisz do mnie maila, albo odezwij się na Instagramie! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)