Jesienne umilacze, czyli listopadowy must - have

Tak, tak, jestem z jesiennych narzekaczy. Dla mnie lato mogłoby trwać okrągły rok. No ale muszę być szczera, że do tej pory ta jesień (z wyjątkiem kilku dni) była naprawdę w porządku. Wiecie, mokasyny w listopadzie to naprawdę dobry pogodowy wynik. Ten tydzień jednak przyszedł już z typową jesienią. W końcu mamy listopad, czyli miesiąc, który w całym roku lubię zdecydowanie najmniej. No ale kto lubi listopad? Październik to jeszcze często złota jesień, chociaż częściowo, a grudzień to już wyczekiwanie świąt, dłuższego dnia i w moim przypadku urodzin. Wszystko staje się jakieś bardziej pozytywne, a listopad to taki czas na przeczekanie. Dlatego wdrażam plan naprawczy i będę sobie ten miesiąc umilać najbardziej, jak to możliwe. 


pixabay.com



1. Świeczki, woski zapachowe i podgrzewacze

Najbardziej w jesieni brakuje mi przede wszystkim światła i słońca. Ogień ma w sobie mnóstwo magii i dobrze doświetla i dogrzewa, a patrzenie na płomienie uspokaja. Najbardziej lubię woski zapachowe (mam kilka z Yankee Candle i co jakiś czas dokupuję jakiś zapach miesiąca, jeśli akurat mi przypadnie do gustu, i bardzo polecam, pięknie pachną). Poza tym świeczki to taki trochę element rozpieszczania siebie i robienia miłej atmosfery od tak. 

2. Książka, która wciągnie tak, że przepadniesz na cały wieczór

Coś takiego absolutnie świetnego z czym można siedzieć pod kocem długimi godzinami. Ja obecnie czytam "Jeszcze jeden oddech" - Paul Kalanithi i fakt, że w tydzień przeczytałam ponad połowę, przy moim napiętym planie dnia, oznacza, że to bardzo dobra książka. Ale to indywidualna kwestia. Mnie na przykład wciągają też kryminały. A jeśli miałabym polecić jedną pozycję, to postawiłabym na "Kiedy byłem dziełem Sztuki" - E. E. Schmitt. Tak mi przyszło do głowy. 

3. Serial na długie wieczory

Czasami lubię się zrelaksować bez większego wysiłku albo włączyć serial, gdy coś robię albo podczas posiłków. Teraz leci u mnie "Atypical" i bardzo polecam. Obejrzałam już prawie cały pierwszy sezon i to świetny serial. Ale "Dom z papieru" nadal jest u mnie w tegorocznej czołówce. 

4. Miły, wełniany sweter

Jesień to dla mnie czas, w którym najchętniej schowałabym się za wielkim ciepłym swetrem i z niego nie wychodziła. Co prawda w swetrach można też dobrze wyglądać, szczególnie jeśli są wełniane- wtedy grzeją, nawet jeśli nie są ogromne. Warto zainwestować w porządną wełnę, nic nie przylega tak miło do ciała jak naturalny materiał. Ogromny wybór swetrów w dobrych cenach znajdziesz na Peek&Cloppenburg, np. ten piękny czerwony sweter z wełny 

5. Duży, ciepły koc

Marzy mi się jakiś ładny. Mam zielony i zupełnie mi się nie podoba, ale jest ogromny, milutki i bardzo ciepły, więc mimo to często go używam i bardzo lubię. Nie ma to jak zagrzebać się z seriale albo książką, kubkiem herbaty pod kocem i przeczekać listopad. 



6. Pyszna herbata

No to idąc dalej - czas na pyszną herbatę. Zaszalej, rozpieść się i kup sobie jakąś specjalną herbatę ze sklepu, który specjalizuje się w herbatach. Taką, którą trzeba będzie zaparzać, a jej picie będzie relaksującym rytuałem. Znajdź swój ulubiony zapach i celebruj chwilę. A z torebki lubię zieloną z pigwą. 

7. Ogromny kubek

O tak! To mój jesienny must have, którego mi brakuje. Mam duży kubek, ale we wzorek świąteczny i trochę dziwnie mi pić z niego tak szybko. Ale poranna porcja wody z imbirem jest dla mnie bardzo ważna, więc się tym nie przejmuję. Ja ogólnie uwielbiam duże ilości ciepłych napojów, więc duży (minimum 350ml) kubek sprawdza się u mnie świetnie. Jeszcze idealnie, jakby miał ciemny środek, bo wtedy mniej się brudzi (to wskazówka do Mikołaja, gdyby czytał). 

8. Impreza

A co! Czemu nie? Chociażby party z okazji Andrzejek? To dobry moment, żeby się oderwać od obowiązków i pobawić, zanim zacznie się sesja. Poza tym spotkania ze znajomymi, taniec i zabawa dodają endorfin i poprawiają humor. Let's dance! 

9. Imbir

Nie ma dla mnie jesieni bez imbiru. Po pierwsze świetnie rozgrzewa, po drugie uwielbiam jego smak, a po trzecie zwiększa szansę na to, że przeżyję jesień bez większych infekcji. Ja codziennie ścieram kawałek na tarce i zalewam ciepłą wodą. Do tego dodaję do większości potraw, a gdy boli mnie gardło to zjadam plasterek (albo wypijam kieliszek babcinej imbirówki). 

10. Ulubiona muzyka

Umilaj sobie dzień i zapodaj fajną nutę, która sprawi, że zrobi się trochę cieplej. U mnie ostatnio królują Podsiadło i Domagała, ale myślę, że coraz bardziej zbliża się czas na świąteczne piosenki! 

11. Krem do rąk

Jesień bardzo daje popalić moim dłoniom, nawet jeśli nie zapominam o rękawiczkach. Dobry krem do rąk to absolutny must have. U mnie zdecydowanie najlepiej (a przetestowałam wiele kremów, uwierzcie) sprawdza się Yope. A ten o zapachu imbiru to w dodatku jesienny umilacz, bo sprawia, że zwykłe kremowanie dłoni przeradza się w aromatyczny rytuał. Uwielbiam, absolutnie wart swojej ceny.



Tekst sponsorowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)

Copyright © 2014 Nikola Tkacz - blog lifestylowy , Blogger