Moje cele na 2019

Tak, jestem jedną z tych osób, dla których Nowy Rok nie jest tylko symbolicznie ustalonym dniem, od którego zmienia nam się data. Jestem jedną z tych osób, dla których Nowy Rok ma znacznie większy wymiar - jest pewnym początkiem, świeżym startem i pretekstem do zmian. Z drugiej strony nie tylko Nowy Rok jest dla mnie takim momentem - życiowe porządki zazwyczaj też robię na wiosnę i z początkiem roku akademickiego. Ale styczeń ma w sobie coś takiego, że działa mi się najlepiej i jak potem patrzę na to, co robiłam, to właśnie początek roku wypada najlepiej. Więc skoro mam taką tendencję to korzystam i działam, by stawiać sobie kolejne cele i iść w ich stronę.

Nieodłączonym dla mnie elementem planowanie Nowego Roku, jest podsumowanie poprzedniego. Trzeba zamknąć pewien etap, zobaczyć co wyszło, a co nie, co dalej jest dla mnie ważne, a co już zdecydowanie przestało być i tak zweryfikować swoje marzenia i cele. Ja już to zrobiłam i tak powstał tekst, w którym dziękuję 2018 za to, że był taki dobry






1. Języki obce


No to zacznę tak typowo - jak postanowienia noworoczne, to nauka języka obcego! Przez kilka ostatnich lat postanawiałam sobie, że będę odświeżać swój niemiecki, który kiedyś był tak płynny jak angielski, a dziś z trudem wypowiadam kilka zdań. Ale w końcu sobie to odpuściłam  - do niczego mi to nie jest potrzebne ani nie sprawia radości. Zaczęłam się uczyć hiszpańskiego i hiszpański sprawia mi dużą frajdę- każde nowe słówko mnie cieszy, zadania wywołują ekscytację, a zajęcia relaksują. No i wcale nie wykluczam, że ten hiszpański kiedyś mi się przyda! Wymarzony cel to A2 na koniec tego roku. Wiem, że nie jest to cel nieosiągalny, ale mam też świadomość, że nie poświęcam tematowi dużo czasu, więc może być różnie.
W październiku kupiłam też podręczniki do certyfikatu CAE i ruszyłam je zaledwie kilka razy. Trudno się samemu zmotywować do działania i znaleźć czas niestety. Mój angielski jest w porządku, ale zawsze może być lepszy i ten certyfikat jest dla mnie jakimś potwierdzeniem umiejętności. Nie spinam się w tym temacie jakoś bardzo, ale na koniec tego roku, chciałabym być bliżej tego tematu niż dalej - a jeśli udałoby mi się do tego czasu zdać egzamin, to byłoby świetnie!


2. Magisterka 


Oficjalnie do końca studiów zostało mi 1,5 roku, ale biorąc pod uwagę to, że mamy rozliczenie roczne, podobno da się szybciej. Niezależnie od tego, w ciągu tego roku chcę się upewnić co do wstępnie wybranego tematu, ewentualnie go zweryfikować i znaleźć coś, co będzie mi naprawdę pasować, a pisanie na ten temat interesować. No i zdecydowanie napisać jakąś część samej pracy!




3. Blog i Instagram 


O ile Instagram w tym roku śmigał naprawdę fajnie i w ciągu roku przybyło Was prawie 400 osób, co napawa mnie ogromną dumą, o tyle, wiem, że bloga sobie mocno odpuściłam. Bywały lepsze momenty, gdy pisałam regularnie, kilka tekstów, z których jestem naprawdę zadowolona, a Wy je chętnie czytaliście, ale wiem, że działo się zdecydowanie za mało. Wiem też dlaczego - nie planowałam sobie tego wystarczająco dobrze, a niestety nie działa to tak, że w natłoku codziennych zajęć nagle myślisz - o! napiszę sobie tekst na bloga! Przynajmniej u mnie to tak nie działa. Muszę jednak poświęcić czas, by sobie rozplanować publikacje i zmotywować do działania. Także stawiam sobie liczobwe cele i będę się starać, by je realizować.
Poza tym stawiam na rozwój i edukację - rano wysłuchałam darmowego wykładu JasonaHunta i wiem, że będę działać i uczyć się dalej! Dzisiejszy świat daje tyle możliwości, że głupotą jest z nich nie korzystać i nie uczyć się od mądrzejszych.


4. W zdrowym ciele - zdrowy duch!


Oficjalnie ogłaszam, że ruszam dupę! Do połowy maja chodziłam sobie regularnie na siłkę i grupowe zajęcia i było naprawdę fajnie. A potem sesja, Barcelona i zdecydowany deficyt czasu po powrocie do Polski i tak się zrobiło, że na siłkę nie wróciłam. I ruch porzuciłam kompletnie. A dobre jedzonko bardzo lubię. Czasami aż za bardzo. Moje ciało jest w porządku i ja je lubię, ale wiem, że nie jest najlepszą możliwą wersją. Poza tym zaczęłam mocno odczuwać siedzący tryb życia, który póki się ruszałam (wcale nie jakoś dużo), zupełnie mi nie doskwierał. Także biorę się za siebie (już od kilku dni!) i zaczynam się chociaż odrobinkę ruszać. Powoli i stopniowo, ale do przodu!

Poza tym chcę bardziej skupić się na tym, co jem. Prawdopodobnie nie okiełznam mojej miłości do boczku, a na kaca nic nie smakuje tak dobrze jak BigMac. No nie oszukujmy się, że sesyjną chandrę wyleczy coś lepiej niż pizza. Albo że czasami nie ma takiego smaka, którego nie zaspokoi nic poza chrupiącym kurczakiem z chinola. No chyba, że zupka chińska. No bywa i tak. Co zrobić. Ale zdecydowanie chce ograniczyć ilość cheat meali ( z czego powinien też ucieszyć się mój portfel..). Mam też ambitny plan, by do swojego repertuaru kulinarnego przyswoić też nowe potrawy i wejść na nowy level master chefa (tu momemnt, by popłakać się ze śmiechu)!

A jak w zdrowym ciele, zdrowy duch, to nadszedł moment, by zmniejszyć ilość spożywanego alkoholu. Studenckie życie niby rządzi się swoimi prawami, ale czas się trochę ogarnąć. Nie zamierzam rezygnować z alkoholu, bo zwyczajnie lubię jego smak i towarzyski aspekt, ale umiar we wszystkim jest potrzebny. 




5. Nowe doświadczenia

Już w tamtym roku zaczęłam iść w tę stronę i chcę w tym roku tę tendencję kontynuować. Jeśli miałabym wybrać jedno słowo przewodnie tego roku, to postawiłabym właśnie na - experiance. Chcę doświadczać i przeżywać. Nie bać się eksperymentować i odważać się próbować nowych rzeczy. Łatwo jest popaść w utarty schemat, a ja nie lubię nudy i duszę się, gdy codzienność wygląda tak samo, co nie oznacza, że nie zdarza mi się popaść w rutynę. Oj zdarza i to często. Ale chcę się pozbyć jakiś bezsensownych ograniczeń i robić nowe rzeczy, doświadczać i cieszyć się chwilą.

A gdzieś w tym wszystkim chciałabym jeszcze złapać balans. Bo ja albo robię coś na maksa, albo nie robię wcale i choć może brzmi to dobrze, to niekoniecznie przekłada się na odpowiednie sfery życia. Tak dla przykładu - na imprezie mogę pić albo na umór, albo nie pić wcale, nie potrafię złapać balansu. I tak mam w wielu kwestiach, więc powoli chciałabym się zacząć tego uczyć. Do tego uciąć relacje, które nie wpływają na mnie pozytywnie i nie wnoszą nic dobrego do mojego życia. I zacząć się uczyć tego, że sama dla siebie jestem wystarczająco dobra i nie potrzebuję niczyjej akceptacji, by być szczęśliwa. I że sama ze sobą też mogę świetnie spędzić czas.


6. Podróże 

I na koniec chyba najważniejszy dla mnie punkt, a na pewno ten, który wywołuje we mnie najwięcej emocji. Podróże. Wiecie, to tak działa, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, wiec nic dziwnego, że chcę więcej i więcej. Planów i marzeń w tej kwestii mam wiele, chociaż nauczona doświadczeniami z ubiegłego roku, wiem, że w tej kwestii nie ma co planować, bo życie potrafi mocno zaskoczyć. I to na plus! Wiecie, na początku ubiegłego roku chodziła mi po głowie Barcelona, ale nie sądziłam, że się znajdzie w zasięgu moich możliwości na kilku dniowy trip, a co dopiero na wspaniałe dwa miesiące? I potem jeszcze tydzień? Także wiecie, życie potrafi zaskakiwać, więc jestem otwarta i czekam na to, co w tej kwestii przyniesie los, ale zdecydowanie działam, by przyniósł jak najwięcej.
Wymarzonym celem jest jedna wycieczka w miesiącu. To dość trudny cel, ale może się uda. Na styczeń już zaplanowana Warszawa.

No to co - trzymaj kciuki i daj znać, jakie Ty masz cele i plany na 2019! Buziak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)

Copyright © 2014 Nikola Tkacz - blog lifestylowy , Blogger