6 sposobów na szczęśliwsze życie
Mówią, że dziś najbardziej depresyjny dzień w roku. Dlatego też pomyślałam, że z tej okazji podzielę się z Tobą moimi sześcioma sposobami na to, by żyło się lepiej. Bo ja wychodzę z założenia, że jak mogę po prostu żyć, albo żyć najbardziej szczęśliwie, jak to w danej chwili możliwe, to wybieram tę drugą opcję. Bo widzisz, innego życia niż to tu i teraz nie będzie. I możesz siedzieć i narzekać i wyobrażać sobie, jak ta rzeczywistość powinna wyglądać, żeby Ci zaczęła pasować. Ale możesz też zacząć lubić swoje życie tu i teraz i spróbować wprowadzić w nim małe zmiany, dzięki którym stanie się po prostu szczęśliwsze tu i teraz.
I może potraktujesz moje sposoby, którymi się dzisiaj chcę z Tobą podzielić jak jakieś głupoty pisane przez blogerkę. A może stwierdzisz, że w sumie to nic nie tracisz i może warto zaryzykować. Większość to nie są jakieś wielkie prawdy życiowe ani teorie naukowe. Po prostu moje sposoby, by żyło się fajniej i bym nie zapominała o tym, że to moje życie jest naprawdę spoko.
1. Praktykuję wdzięczność
To punkt, który wcieliłam w swoje życie dopiero z początkiem tego roku. Pisałam o tym w swoim tekście o postanowieniach noworocznych i kupiłam piękny zielony notes i dzielnie codziennie zapisuję co najmniej trzy rzeczy, za które danego dnia jestem wdzięczna. Przyznam się bez bicia, że czasami nie robię tego wieczorem, tylko następnego dnia rano.
Piszę sobie te dobroci z mojego życia od niespełna dwóch tygodni. Nie będę się więc jeszcze dzielić spektakularnymi efektami, bo na razie ich nie ma. Ale nie miałam też przez ten czas poczucia, że moje życie jest beznadziejne. Bo jednak codziennie znajduję te trzy powody, za które mogę być wdzięczna. A powiem Ci, że zazwyczaj znajduję nawet więcej!
Długo myślałam, że to ćwiczenia to strata czasu i zbędny zachód. Że pewnie nic mi to nie da. I nie wiem, może nic wielkiego mi to nie da, chociaż badania naukowe mówią inaczej (polecam wpisać po prostu w google scolar- wychodzi na to, że wdzięczność pomaga nawet zapobiegać depresji i sprawia, że zadowolenie z życia wzrasta!), ale nawet jeśli uznam, że nic mi to nie dało, to "zmarnuję" na to ćwiczenie jakąś minutę dziennie. Myślę, że mogę tyle zainwestować. A nuż się opłaci, a nie kosztuje naprawdę nic!
2. Mam świętą godzinę
Odkąd pamiętam mam swoją świętą godzinę, po której już nie pracuję- czyli przez większość mojego życia nie uczę się. Od zawsze była to godzina 20, bo wtedy zaczynały się seriale, które oglądałam z mamą, a potem ze współlokatorkami.
20 to dla mnie święta godzina i czas dla mnie. Czas, by obejrzeć jakiś serial, umyć się, zjeść dobrą kolację, zrobić maseczkę na twarz, poczytać książkę itd.
Co by się nie działo i ile pracy bym nie miała, to o 20 odpuszczam. Straszyli mnie, że jak pójdę do gimnazjum (!) to się to zmieni. Potem straszyli, że w liceum to już zupełnie inna bajka i na pewno będę musiała się dłużej uczyć. Potem mówili, że studiowanie prawa to jednak zupełnie inna trudność i muszę się liczyć z tym, że zarwę niejedną noc... No cóż... na studiach to ja się nawet do tej 20 nie uczyłam- zazwyczaj kończyłam znacznie wcześniej.
Teraz straszą, że jak pójdę na aplikację, to zobaczę! No cóż... zobaczymy... Nie mówię- może się okaże, że przestanę ogarniać i będę musiała przestać respektować moją świętą godzinę. Ale to moja święta godzina i jestem pewna, że z odpowiednim podejściem i organizacją jest to możliwe. I właśnie dzięki temu, że zawsze przestrzegam mojej świętej godziny, to jestem w stanie jej przestrzegać. Bo odpoczynek jest bardzo ważny i człowiek wypoczęty jest znacznie bardziej efektywny!
3. Zabieram siebie na randki
Kiedyś nawet napisałam tekst o moich pomysłach na randkę z samą sobą! W tamtym tygodniu zabrałam siebie samą do kina. Niezmiennie mnie to zaskakuje, ale najwięcej ludzi ma problem właśnie z tym, żeby samemu pójść do kina! A przecież w kinie kompletnie nie potrzebujesz towarzystwa...
Poszłam sama i było świetnie! Co więcej, kupiłam ostatni bilet dostępny na seans, na który chciałam pójść! Gdybym była z kimś, musiałabym odpuścić...
Przyznam się jednak bez bicia, że za rzadko randkuje sama ze sobą i za rzadko zabieram siebie na dobre jedzonko, czy na kawę i ciacho. Ale postanawiam poprawę i będę o tym pamiętać przynajmniej 1-2 razy w miesiącu!
4. Robię jeden dzień w tygodniu wolny
To podobnie jak z moją świętą godziną. Zawsze mam w tygodniu też co najmniej jeden wolny dzień. Taki, że nic nie muszę. Chyba, że chcę... bo czasami coś, co teoretycznie jest obowiązkiem, sprawia mi na tyle dużo frajdy, że mam ochotę dalej nad tym pracować. U mnie co do zasady jest to niedziela, bo chodzę do kościoła, odwiedzam wtedy też często rodzinę i rytm dnia trochę sam to narzuca. Jeżeli okres nie jest intensywny, to często też odpuszczam w soboty.
Różnie to wygląda. To wcale nie musi być weekend. Może Twoje życie toczy się jakimś innym rytmem. Ty wiesz najlepiej. Ale zrób sobie jeden dzień w tygodniu, w którym nic nie musisz. Taki dla siebie, dla relacji z bliskimi, taki jak lubisz najbardziej. Taki, żeby nie musieć myśleć i móc odpocząć.
Bo odpoczynek naprawdę sprawia, że życie jest szczęśliwsze. I potem można jeszcze więcej.
5. Daję sobie prezenty
Tak, właśnie tak! Robię sobie prezenty. Kupuję sobie prezenty na święta i urodziny. W urodziny już od trzech lat zabieram siebie w podróż. I kupuję sobie bilety w jakieś fajne miejsce właśnie z tej okazji.
Robię sobie też nagrody. I za różne sukcesy i zakończone duże zadania sprawiam sobie prezenty. Bo mogę. Bo zasługuję. Bo życie jest wtedy szczęśliwsze.
To nie muszą być materialne rzeczy. To mogą być właśnie podróże. Ale mogą też być mniejsze rzeczy- bilety do teatru, masaż, czy jakieś nowe doświadczenie, o którym od dawna marzysz, na przykład pójście na strzelnicę!
6. Wysypiam się
Takie proste, takie ważne, a dla wielu takie trudne! Ja wiem, że łatwo mi mówić, bo nie chodzę na 7 do korpo i nie muszę wstawać przed świtem. Ale i tak zazwyczaj budzę się koło 7. Po pierwsze nie lubię marnować dnia, a po drugie rano jestem zawsze najbardziej produktywna.
Wysypianie się jest niesamowicie ważne zarówno dla naszego zdrowia fizycznego jak i psychicznego! I nie ma co tego zaniedbywać. Może dla niektórych to śmieszne, ale zupełnie nie mam problemu z tym, żeby iść spać koło 22. Jeżeli z nikim nie spędzam czasu, to po prostu idę spać. Bo żaden serial ani książka, a tym bardziej żadna praca (patrz: święta godzina) nie są dla mnie warte tego, żebym była nie wyspana.
I może dla Ciebie tylko dzieci chodzą spać tak wcześnie, ale gwarantuję Ci, że wyspany człowiek, to szczęśliwszy człowiek. A skumulowany deficyt snu to coś, do czego bardzo bym nie chciała doprowadzić!
I ja wiem, że czasami praca jest taka, że się nie da. Że czasami trzeba. Że czasami naprawdę nie można się wyspać. Ale warto mieć ten punkt na uwadze i próbować organizować życie tak, by wysypiać się chociaż odrobinę lepiej. Ważne jest też, by zadbać o warunki swojego snu. Mieć odpowiednio ciemno w pomieszczeniu i pozbyć się rozpraszaczy. Od kilku dni wywaliłam z łózka telefon i naprawdę widzę poprawę! Chociaż nadal muszę się w tej kwestii pilnować, to wiem, że to zdecydowanie dobry krok!
Ode mnie na dzisiaj to tyle. Jestem bardzo ciekawa Twoich sposobów i małych kroczków, które sprawiają, że życie jest szczęśliwsze. Koniecznie daj znać! Sprawmy, by ten blue monday został zalany pozytywną energią! Pamiętaj jednak, że ten tekst może być pomocny na co dzień, jeżeli jednak borykasz się z większymi problemami i czujesz, że nie radzisz sobie ze smutkiem i brakiem szczęścia w życiu, to koniecznie poszukaj pomocy u specjalisty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój dobre słowo, motywująca krytyka są dla mnie motorem do działania! Zostaw ślad po swojej obecności. :)